Następna nasza stacja to Berlin. Stamtąd mamy zamiar później polecieć do Los Angeles. Jednak najpierw trzeba Zabrać to i owo temu miastu, a raczej jego mieszkańcom.
Niemcy to bogaty kraj. Niech nas wspiera.
- Ja cię proszę. Godzinka. Chcę do fryzjera. - Ellie robi dziobek.
- Leć - wzdycham.
- Ty ze mną.
- Ja ci nie jestem potrzebny.
Patrzy na mnie krytycznie.
- Twoje włosy ...Harry tarzan.
- Oo nie. Ja idę się przejść - szybko się oddalam zostawiając ją pod salonem.
Tak naprawdę chcę się po rozglądać. Muszę mieć dobry cel. Zauważam kasyno. Mam ochotę iść pograć. Wieczorem zabiorę Elizabeth, ale tylko po to.
Na razie jesteśmy ustawieni. Nie wiem ile będziemy podróżować. Może jedynie pomagać mi wygrywać, ale to nie jest konieczne przy moich umiejętnościach.
Gdy ją odbieram zauważam, ze juz nie jest brunetką. To nie blond ale są rozjaśnione
Jestem zaskoczony, ale pasuje jej. Uśmiecha się do mnie i bierze za rękę. Chodzimy jeszcze trochę po mieście. Wieczorem rzeczywiście wybieramy się do kasyna.
- Lubię patrzeć jak grasz - mówi z uśmiechem.
- Jak wygrywam - prowadzę ją do stołu przy którym siadam.
Karty zostają rozdane. Mam trudnych przeciwników. Ale Elizabeth robi swoje poprawiając dekolt sukienki.,
Skupiam się na tym co należy do mnie. Przynoszą nam drinki lecz surowo zabraniam dziewczynie alkoholu. Grać jednak jakoś trzeba.
Wygrywam kolejne rozdanie. Ona to szczęście. Przynosi farta.
Puszczam jej oczko dostając żetony od innych graczy.
- Mam dla ciebie nagrodę - mówi mi do ucha.
- kiedy mam się zgłosić po odbiór? - patrze na nią.
- Jak wrócimy do hotelu - jej język dotyka mojej szyi.
Po czym składa na niej pocałunek.
- Panowie ostatnie rozdanie - mówię donośnie.
- To dobre rozwiązanie - mówi ten który najwięcej przegrał.
Za jego plecami stoi jakieś trzy kobiety, ale żadna nie dorównuje urodą Elizabeth.
Jednak próbują mnie zdekoncentrować. Staram się nie patrzeć w ich kierunku.
Uśmiecham się szeroko i prostuje kończąc grę.
- Gratuluję tobie - Elizabeth pochyla się i całuje mnie bardzo zachłannie.
Oddaje pocałunek rękę trzymając na moim ulubionym tyłku.
- A teraz chodź....
Odbieram nasze płaszcze i wracamy do hotelu. Tam dziewczyna od razu pcha mnie na łóżko. Sama zaczyna się rozbierać. Coś czuję, że dostanę zawału jak zobaczę co ma pod sukienką. Podpieram się na łokciach by mieć na nią jak najlepszy widok.
Rozsuwa zamek czerwonego materiału i powoli zsuwa go ze swojego ciała. Naprawdę powoli. Kołysze biodrami, a ja już widzę czerwone i czarne wykończenia seksownej bielizny.
Nie mam pojęcia jak to na siebie włożyła, ale ze ściągnięciem nie przewiduje problemu.
Zostawia sukienkę na ziemi i odwraca się do mnie tyłem. Widzę różne falbanki, gorset i wiązanki.
Już czuję powstanie narodowe w moich spodniach.
- Taki prezent ci się podoba? - patrzy na mnie przez ramię. - Ja skomplikowana do otwarcia.
- Zawsze mogę to po prostu porozrywać w cholerę.
Karci mnie wzrokiem po czym się uśmiecha.
- Spróbuj. To będziesz wszystko szyć - podchodzi do mnie i ściąga praktycznie jedynym ruchem moje spodnie.
- Jesteś.. - brakuję mi słów.
Kładzie palec na ustach, każąc mi nic nie mówić. Rozpina moją koszulę, raz za razem składając pocałunki na klacie.
Nie wytrzymuję i przewracam nas.
- Niet - warczy na mnie i mocno odpycha.
- Właśnie że tak - przedrzeźniam ją i przygniatam do materaca.
- Niet - patrzy na mnie groźnie i znów odpycha. - Ja rządzę. Nie ty. Ja nakazuje.
- Słońce... dominować to ty se możesz przy ziemniakach, a tu jak ci czasem pozwolę. - jedną ręką trzymam oba jej nadgarstki nad jej głową, a drugą przejeżdżam wzdłuż jej boku.
Patrzy na mnie wyzywająco i na razie milczy. Pozwala mi na każdy ruch, póki nie unosi nóg i nie oplata moich bioder, używając całej siły aby nas przewrócić. To chyba będzie agresywny seks.
- Draniu, dzisiaj nie jest twój dzień - cmoka ustami i sięga po pasek od moich spodni.
- Założysz się? - znów jest pode mną i to ja związuję ją zebranym paskiem.
- Widzisz jak ciebie łatwo zmotywować - uśmiecha się zadowolona.
- Sabotaż?
- Czasem trzeba.
- to sobie leż - unoszę ręce do góry.
- I sobie poradzisz? - patrzy wymownie na moją męskość i całuje mnie w usta, dalej oplatając nogami w pasie. - Poza tym lubię jak dominujesz kochanie. Ja się do tego nie nadaję.
- Baby są od garów. - tłumacze rozwiązując kokardki z przodu gorsetu.
- Pff - prycha. - Lecę gotować.
- Później - przewracam ją na brzuch i kontynuuje rozpinanie.
Trochę ciężko mi się skupić, gdy ociera się pupą o moje bokserki. Wypuszczam gorące powietrze na jej kark i zsuwam górną część kompletu.
- Możemy dziś zostać w takiej pozycji? - pyta.
- Twój tyłek wygląda tak strasznie gorąco.
- Więc go zerżnij - mruczy.
Całuje jej plecy zsuwając jej majtki.
Ręką jeżdżę po jej brzuchu raz zahaczając to o jej piersi to o kobiecość. Wypina pupę napierając na mnie. Słyszę jak jęczy zniecierpliwiona.
- Kotku gdzie ci tak spieszno?
- Proszę.
- Myślę że to jeszcze nie pora.
- Czemu? - mruczy.
- Jakoś.. nie wyglądasz na gotową.
- Przestań!
- Ale co konkretnie?
- Kłamać.
- Wypnij się dla mnie... bardziej Elizabeth.
Pokornie to robi. Pochyla się bardziej do przodu, przez co pasek się napina.
- Mała wiem że stać cię na więcej.
- Harry proszę - jęczy głośniej.
- Nie dopóki nie zrobisz tego co powiedziałem. - jeżdżę dłoń po linii jej kręgosłupa.
- Nie podoba ci się mój tyłek na tyle?
- Chcę go bardziej dla mnie. Masz czuć każdym mięśniem jak będę cię za chwile pieprzył. Bardziej Elizabeth, inaczej nic z tego.
Wypuszcza głośno powietrze z ust. Podbródkiem dotyka klatki piersiowej pochylając się jeszcze bardziej.
- Jesteś idealna. - ustawiam się przy niej i gwałtownie wypycham biodra.
- Aaah... - jęczy przeciągle. Ciągnie rękoma za pasek i przyjmuje mnie w ciasnym wnętrzu.
- Nie opuszczaj tyłka - mówię chłodno.
Odchyla głowę do tyłu. Robi o co proszę.
Dochodzimy razem w nieopisanej rozkoszy.
Słońce kładzie się obok mnie i mocno przytula. Całuję ją po włosach.
- Nigdy mnie nie zostawisz, prawda? - szepcze.
- Nigdy.
- Kocham cię...Ale tak bardzo mocno. Tak jak nikt nie kocha nikogo.
- Ja ciebie też. Ty moja przygodo.