piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 8

Elizabeth patrzy na mnie wystraszona, a ja klnę pod nosem.
- Ja pójdę. Szukaj dokumentów. Czegokolwiek - mówi dotykając mojej ręki.
Podnosi się i wychodzi.
Odnajduję papiery i dołączam do niej szybko nie chcąc by była tam sama
Na szczęście rozmawiają po angielsku. Dziewczyna nie daj po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Możemy przeszukać pojazd? - pyta mężczyzna.
Untitled- Po co? - odpowiada mu szybko.
- Witam - podaję dłoń każdemu z nich. - Panowie w czym problem?
- Lekko przekroczona prędkość. To teraz zabudowany - rzuca ten pierwszy.
- Wracamy od teściowej. - rzucam licząc że sami mają problemy ze swoimi.
- Szybka ucieczka? - śmieje się, przeglądając dokumenty. - A z czym tak wracacie?
- Parę rzeczy z mojego dom...- mówi cicho Elizabeth i nogi się pod nią uginają.
Opada w moje ramiona, a ja na początku naprawdę przestraszony łapię ją.
- J-jest w..ci. Źle znosi ciążę. - tłumaczę.
- Och...Gratulację i przykro nam. Musi pan o nią dbać.
- Staram się. Wrócisz do środka kochanie? - pytam "na wpół przytomną " Elizabeth.
Kiwa głową i powoli idzie do pojazdu. Zamykam za nią drzwi, wracając do policjantów. Oddaje mi dokumenty.
- Szerokiej drogi i wpadnijcie jeszcze na Białoruś.
- Na pewno - żegnam się z nimi i wsiadam do środka.
Brunetka siedzi na kanapie i czyta książkę. Ruszam od razu. Chcę jechać dalej, ale dzisiaj nie przekroczymy kolejnej granicy. Na pewno gdzieś się zatrzymamy. Poza tym kończy mi się gotówka, a tutaj Louis nie ma jak przelać pieniędzy.
- Niezła z ciebie aktorka.
- Mówiłam, że tak - podchodzi do mnie. - Poza tym naprawdę zemdlałam.
- Stop. Naprawdę źle się poczułaś?
- Tak - kiwa głową i siada obok.
- Co ci jest?
- Po prostu zrobiło mi się słabo. Harry, gdybyśmy ich nie przekonali to...Więzienie na Białorusi. Wyobraź to sobie - przymyka oczy i wzdycha.
- Spokojnie mała. Nikt na żadnej granicy cie nie ruszy.
- To nie była granica Harry.
- Wiem, ale to ich najbardziej się obawiasz prawda?
- Nie mam paszportu - oplata rękoma kolana.
- Wszystko mamy.
- To nawet nie oto chodzi. Policja już mnie szuka. Moi rodzice na pewno to zgłosili.
- Nic ci nikt nie zrobi. Obiecuje.
- Dobrze. Chcę z tobą zostać - mówi po chwili.
- Nie masz zbytnio wyjścia.
- Ale mogłabym też nie chcieć. Przyznaj się. Kasa ci się kończy no nie?
- Kończy..
- Co robimy? - pyta poważnie.
- Załatwię kasę.
Patrzy na mnie wzrokiem " Już się boję" i wraca spojrzeniem na drogę. Przez najbliższą godzinę jedziemy w ciszy przerywanej warkotem silnika.
Na drodze jest całkiem spokojnie. Nie jadę za szybko. Nie chcę, aby znów nas zatrzymano. Hm, a może ja powinienem po prostu kogoś okraść. to umiem najlepiej.
To chyba najbardziej rozsądny pomysł. Zastanowię się nad tym dokładniej przy postoju.
- Zatrzymaj się - słyszę, gdy widzimy nie daleko przystanek autobusowy.
- Po co?  Proszę bez... Po prostu powiedz mi dlaczego mam się zatrzymać.
- Muszę siusiu - mówi cicho.
- Masz łazienkę.
- Widzisz. Łazienkę trzeba czasem opróżnić.
- Dobra. Zrobię to przy postoju.
- Zatrzymaj się. Zleje się zaraz.
Przewracam oczami i zjeżdżam w leśną ścieżkę. Wysiada z samochodu i kuca za drzewami. Śmieję się widząc jak dreptała.
- Jestem głodna. Zatrzymamy się gdzieś zaraz? - podchodzi do mnie i przytula się
- Nie ma już nic tutaj? - pytam sadzając ją na swoich kolanach.
Kręci głową, kładąc ją na moim ramieniu. Zaplata na palcach moje włosy.
- Mam pomysł, ale jeszcze trochę musisz poczekać.
Zgadza się, całując moją szyję. Składa powolne pocałunki.
- Na prawdę łatwo reaguje na ciebie. Jestem ostatnio nie wyżyty, więc przestań proszę..
- Znajdź bezpieczne miejsce, a ja oddam ci się nawet dziś - mówi do mojego ucha i muska ustami moją skroń.
- Dlaczego? - patrzę na nią naprawdę chcąc wiedzieć.
- Bo pokazałeś mi, że możesz dużo ryzykować, ale dasz mi bezpieczeństwo. Ty nie sprzeczaj się, że nie.
Chciałem wiedzieć i wiem. Kiwam głową i wszystko planuję. Zaraz muszę ruszać. Wieczorem mamy być w hotelu czy gdziekolwiek.
- Połóż się i spróbuj zasnąć. Szybciej ci minie czas.- mówię.
Daje mi całusa i idzie do sypialni. Ruszam spokojnie. W czasie drogi orientuję się, że nie mam w kieszeni telefonu. Patrzę przez ramię i widzę dziewczynę na łóżku ze słuchawkami. Chyba śpi. Tak nawet lepiej, zwłaszcza jak jest głodna. Staję przed stacją. Biorę pistolet i wychodzę z pojazdu. Muszę zatankować. Zapłacę wszystkim co zostało. Robię i idę do kasjerki. Mam szczęście. Już mam płacić, ale udaje że sobie przypomniałem.
- Jeszcze paczka. - uśmiecham się do niej.
- Szto?
- Paczka. Właściciel, mój przyjaciel miał ją dla mnie zostawić - mówię wolno i wyraźnie.
- Ja nie razjumjo. ( nie rozumiem) ( powiedzmy, bo na białoruskim czy jakimś aż tai się nie znam)
Wyciągam telefon i tłumaczę jej wiadomość.
- Ym...- zdziwiona idzie na zaplecze do szefa.
Szybko otwieram kasę i biorę całą zawartość. Do osoby za mną przykładam pistolet.
- Ani piśnij.. - chowam pieniądze i szybko wychodzę.
Przed kamperem stoi zdezorientowana Ellie. Na mój widok oddycha z ulgą. To widać.
- Do środka. Już - popycham ją i pełnym gazem ruszam.
- Szto jest? - siada obok zaskoczona.
Zapina pas.
- Nic. - przyspieszam. Będziemy bezpieczni jakieś 300 kilometrów dalej. Wcześniej nas znajdą.
- Powiedz ty mi co się stało Harry - denerwuje się. Jak ja nie lubi nie wiedzieć.
- Wszystko jest w porządku.
- Hazz - mówi miękko. - To stacja. Tam były kamery.
- są tu - pokazuję na tył siedzenia.
- Co?!
- Widzisz.
- Jesteś wariat i idiot - kręci z niedowierzaniem głową. Wzdycha cicho.
- Jak nie.. och, tak wiem - mruczę.
- Ale tylko wariaci są cos warci. Co ukradłeś?
- Pieniądze i paliwo.
- Och...- otwiera szeroko oczy. - Brawo draniu.
- Nie drwij.. - Mówię cicho. Czemu czuje się tak bardzo niepotrzebny?  A tak bo na każdym kroku ktoś mi o tym przypomina. Nawet dziewczynie nie potrafię zaimponować czy przestrasz.. Stop. Koniec. Nie ważne. Przyspieszam.
Mijam kolejne auta. Wjeżdżamy w miasto. Mam plan. Okradniemy jakiś sklep. Będziemy szukali czegoś, moja żona źle się poczuje. Poprosimy o pomoc odwracając uwagę obsługi.
Na razie trochę pieniędzy mam, ale zaraz jutro muszę się tym zająć i wprowadzić w życie.
Parkuję na parkingu nie dużego domu gościnnego. Wynajmiemy pokój ma dwa dni. Później zdam raport szefowi.
Na razie nie mam ochoty z nim gadać. Denerwuje mnie. Nie jest moim przyjacielem. Już nie.
Dom jest bogaty i luksusowy. Facet zgodził się tylko ze względu na to że liczy puknąć Elizabeth co niemiłosiernie mnie wkurwia ale może się przydać.
Dziewczyna jest zmęczona po porannych przeżyciach. Idziemy razem do pokoju. Dla zachęcenia właściciela do zgodzenia się na nocleg schowaliśmy obrączki i udajemy rodzeństwo. Nie mam jednak specjalnie zamiaru spać. Będę musiał pilnować małej.
Z pewnością nie pozwolę, aby facet zaczął się do niej dobierać. Nie ma mowy. Rzucam naszą torbę pod ścianę. Elizabeth odwraca się do mnie, zagryzając wargę.
- Czy tu jest bezpiecznie?
- Dla ciebie tak.
- Obiecałam ci coś Harry, a ja dotrzymuję obietnic.
- Myślę że to może ich zniesmaczyć. Jesteśmy rodzeństwem.
- Nie usłyszą.
Śmieje się cicho i kręcę głową.
- Idź się umyj.
Uśmiecha się jedynie. Bierze swoje rzeczy i wchodzi do łazienki.
Stoję przed drzwiami łazienki pilnując jej. Piętnaście minut i do mnie wychodzi. Z prowizorycznym opatrunkiem na nodze.
- A to co? - pytam.
- Eto nic. - wzdycha markotnie .
- Zamknij się w pokoju dobra?
- Czemu?
- Proszę cię.
Przytakuje i robi o co Proszę. Grzeczna dziewczynka.
Sam idę się umyć. Staram się to zrobić jak najszybciej. Gdy idę korytarzem spotykam właściciela.
- Mam dla Pana pokój.
- Nie chcemy nadużywać gościnności. Wystarczy nam jeden pokój - mówię starając się być spokojny.
- I tak mamy sporo wolnych. Nie musi pan spać z siostrą i czuć się nie komfortowo - nieźle mówi po angielsku.
- To nie jest problem.
- Nie musi pan płacić za drugi pokój - nalega.
- Nie trzeba - powtarzam.
Widzi, że nie wygra. Mój punkt!
- Dobranoc - wymijam go i pukam do drzwi.
Otwiera mi mała. Idziemy do łóżka. Składam poduszkę w pół i zmęczony oraz zły kładę się.
Czuję jej ciepłe ciało obok. Opiera głowę na moim torsie.
- Kolorowych. - mówię cicho i gładzę ją po włosach.
- Dobrej nocy...
Patrząc w sufit czekam aż zaśnie.
~~~~~~~*~~~~~~~~
Happy! nowy rozdział :) Ahh, mi się podoba. Karolinie pewnie też się podoba. A wam?

21 komentarzy:

  1. Tak blisko a jednak tak daleko... ;/
    I tak będą parą <3
    Ściskam
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham tego bloga i rozdzial :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktoś tu zaczyna się angażować:)
    Robi się coraz ciekawiej

    OdpowiedzUsuń
  4. No no nasz niegrzeczyny Hazza ☺ Mam nadzieje że Louis zostawi ją w spokoju i odda Harremu! Ellie na pewno się nie zgodzi żeby ten Louis jej coś zrobił! Do następnego ~ Tori Vega ~

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak on się o nia martwi- slodki jest :3
    Super rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest chyba najbardziej wyczekiwane opowiadanie. Cuuudo ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne *o*
    Nie moge sie doczekac next'a ^^
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. <3 + ile to opowiadanie będzie mieć rozdziałów ? <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super czekam na dalszy rozwoj
    Zapraszam do siebie
    saveyoutonight-louiatommo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń