Przykrywam Harry'ego jeszcze jednym kocem. Wtula policzek w poduszkę. Leży na łóżku. Jedyne co zdjął to buty i kurtkę. No cóż. Jak to woli. Zegar na desce rozdzielczej pokazuje godzinę 6:12. Cicho otwieram szafki robiąc w sumie cztery kanapki. Gdy kończę słyszę budzik. Musiał go wczoraj nastawić. Widzę jak siada i przeciera oczy. Wygląda bardzo niegroźnie. Jest rozespany, a włosy ma w totalnym nieładzie. Podaję mu śniadanie i wracam na kanapę. Je jedną kanapkę i od razu rusza. Zatrzymuje się tylko po kawę. Cały czas jedziemy. Nie odzywam się ani słowem. Nie chcę kolejnego wybuchu. Wczoraj było wystarczająco. Wzdrygam się na samo wspomnienie.
Postawiłam mu się. Nic mi nie zrobił.. jakby odpuścił.
Wiem, że nie powinnam, ale jestem uparta. Ja miałam rację. Jeśli znów zacznie krzyczeć to nie wiem. Podrę te dokumenty.
Jednak od rana nie powiedział ani słowa. Nic.
Pewnie jest zły. Przykro mi. To jedyna osoba, którą teraz tu mam.
~Harry~
Mam być potulny? Będę potulny, widocznie do niczego innego się nie nadaje. Wykonam tą pieprzoną robotę. Będę profesjonalny. Dowioze mojemu SZEFOWI jak to powiedziała i towar i ją skoro tak się z nim liczy. Mam to w dupie. Ja tu tylko sprzątam.
Skupiam się jedynie na drodze. Nie mam zamiaru wchodzić w nią w dyskusję. Wiem do czego to doprowadzi. Lepiej nie próbować. Powstrzymam się chociaż mam dużo do powiedzenia
Nie ma dużego ruchu na drogach co mnie cieszy. Mogę spokojnie jechać. Zaciskam mocno palce na kierownicy i zmieniam bieg. Czuję rękę na ramieniu. Staje obok mnie.
- Zniszczę te dokumenty. Oboje nie będziemy się ze sobą męczyć.
- Bez różnicy mi co z nimi zrobisz skoro i tak ich nie mam. Będę robił jak mówiłaś. - mówię zupełnie obojętnym głosem.
- Bez? Wtedy nie przejedzie. Jak nie przyjedziemy nie wykonasz swojej pracy. Trafimy do aresztu, ale uwolnisz się ode mnie. A ja nie będę musiała trafiać do innej osoby. Pojimajesz? - dotyka ręką mojego karku.
- Nie. Przejedziemy tą jeba... granicę. Skończ już ten temat.
- Nie przyjedziemy bez dokumentów. Dobrze to wiesz - pochyla się mówiąc do mojego ucha. - A twoja niechęć do mnie powoduje, że ja przestaję cię lubić. I po prostu je zniszczę - wraca do sypialni.
Zjeżdżam na pobocze i idę za nią..rezygnuję jednak w połowie i wracam za kółko. Poradzę sobie.
Przecież nie mogę być od niej zależny. To ja tu rządzę. Nie oszukujmy się. Wszyscy mają w dupie mnie i moje zdanie, ale to nie istotne. Coś wymyśle.
Mijają dwie godziny. Zatrzymuję się na postój. Naprawdę chcę szybko przejechać tą granicę.
Znika w barze gdzie kupuje dużo picia i jedzenia.
Wracamy do kampera. Dziewczyna zabiera mi kluczyki i sama wsiada za kółko, ruszając.
To ona dojeżdża do przejazdu. Wysiada z samochodu jako pierwsza. Wszystko im powie. Wyda mnie. Albo jak mówiła załatwi nam przejazd.
Rozmawia z dwoma strażnikami. Podchodzą do auta i otwierają drzwi.
- Mój mąż odpoczywa. Jedziemy już długo panowie. Taki mężczyzna to skarb. Zabiera mnie do swojego kraju. Podróż poślubna. Tutaj bałagan, bo my dużo rzeczy zabraliśmy z mojego domu. - wchodzą do środka. Ellie siada na moich kolanach i uśmiecha się.
Ci dwaj mnie denerwują, tylko czekam aż wyjdą. No po prostu ledwo się powstrzymuje.
Jeden z Rosjan pewnie w wieku Louisa, uśmiecha się i klepie mnie po plecach.
- Da? Szto wy gawariecie? Dokumenty - rzuca chłodno. (tł. Tak? Co wy mówicie?)
Elizabeth odpowiada mu coś czego już kompletnie nie rozumiem.
Podaje im dokumenty i wraca na moje kolana. Przytula się do mojego policzka.
Zaczesuję jej włosy na ramię. Oddają mi dokumenty kiwając głowami.
- Szczęścia i szybkiego, mocnego potomka - mówi ten drugi.
Ha! Wstaję i podaję każdemu z nich rękę.
Wychodzą z kampera. Elizabeth odwraca się do mnie.
- Zadowolony? Czy jesteś zadowolony? Mam nadzieję. Haraszo. Masz - rzuca mi kluczyki i mija mocno trącając. Wchodzi do sypialni.
Co ja jej do cholery zrobiłem znowu? Siadam za kółko i jadę. Dziewczyna w ogóle nie wychodzi. Gdy wieczorem zjeżdżam pod hotel ide sprawdzić co tam kombinuje. Leży na łóżku patrząc w sufit. Obok leży parę kartek i długopis. Po rusku nie przeczytam. Przebrala się w krótkie spodenki i moją koszulkę. Tu jest cieplej.
- Śpimy w hotelu, zbieraj się.
- Nie mam ochoty. Jest mi to obojętne. Czekam, aż wykonasz swoje zadanie.
- Chodź. Proszę..
- Wszystko ty psujesz - odwraca się na bok i kuli. - Ja chciałam cię lubić, bo tylko ciebie mam
- O co ci chodzi? Przecież nic nie zrobiłem. Sorry za pistolet, byłem wkurwiony.
- Ja już mówiłam. Dostarczyć i zostawić. Ale ludzie się przywiązują. - odpowiada.
- Wrócisz do domu, jeżeli dogadasz się z moim groźnym szefem. - zaciągam ją do restauracji. Bardzo luksusowej. Zamawiamy dania z podanego menu.
Je jakby chciała a nie mogła. No co jest znowu? To nie fair.
- A ja nie chcę wracać na doma.- odkłada widelec. (tł. do domu)
- Nie wracaj.
- No widzisz? Ty jesteś głupi.
- Mówiłaś już. Chcesz? - pokazuje na butelkę wina.
- Da...- mruczy.
Wstaję i nalewam jej alkoholu. Bierze kieliszek i pije. Później jeździ palcami po krawędziach szkła.
- Śpimy dzisiaj tutaj. - mówię jej.
- Mówiłeś już.
- Deser? Drink? Cokolwiek innego? Byłaś dzisiaj rewelacyjna.
- Przyszłość aktorska mnie czeka. Nie, nie mam na nic ochoty. Dziękuję.
- Na pewno? - patrzę na nią uważnie.
- Państwo Styles - do stołu podchodzi młoda Ukrainka. Mówi płynnie po angielsku. - przygotowaliśmy pokój oraz szampana.
- Świetnie - posyłam jej uśmiech. - Dziękujemy. Idziemy? - pytam Elizabeth.
- Nie mam zamiaru tu nocować. - mówi markotnie i wstaje. - Przepraszam. Da, idziemy.
- Proszę cię - łapie ją i obejmuje w talii. - Wyśpimy się.
Pochyla się i mówi do mojego ucha.
- Jeśli przestaniesz chrapać. - kłamie! Na pewno kłamie.
- Nie będę chrapać - zgadzam się chociaż to nie prawda.
- Jasne - kiwa głową. Ruszamy do windy. Ona wciąż jest w mojej koszulce.
Drzwi się zamykają i jedziemy na odpowiednie piętro. Jestem zaskoczony, gdy widzę Drogi i duży pokój. Kilka tygodni temu w delegacjach często w takich spałem. Ale po takiej podróży, która jeszcze się nie skończyła to luksus.
Zdecydowanie to będzie wygodna i regenerująca noc.
- Spać - ziewa. - Chodź - zdejmuje buty i ściąga koszulkę. Otwiera łazienkę.
Wchodzi do niej a ja siadam na łóżku.
- No chodź tu -znów słyszę jej głos.
- Idę,idę .. - wstaję i kieruję się do pomieszczenia.
Elizabeth ściąga ciepłe skarpetki i spodenki. Wanna się napełnia.
- Mogłaś mi powiedzieć że chcesz się kąpać.. - kobieta w wannie to kobieta wyciągnięta z życia na bardzo długo.
- Mówiłam, że chcę się kąpać. - rozpina stanik.
- Więc się kąp - podchodzę do umywalki i przemywam twarz.
- Ja nie wskazałabym abyś przyszedł, gdybym chciała kąpać się sama. Tak będzie prędzej. - słyszę. (tł. nie kazałabym)
- Mamy czas. - odpowiadam szybko
- Wchodzisz? Nie? To idź jeśli nie. Ja nie trzymam -rzuca majtki pod drzwi i wchodzi do wody.
Wypuszczam powoli powietrze. Uspokój się Styles ewakuuj się póki czas. Nie możesz tu stać. Zaraz znów ci stanie.
Zamykam oczy gdy zdaje sobie sprawę że gapie się w lustrze na nią w wannie.
- Harry, idź sobie. Masz dwa wyjścia. Drzwi i wanna.
- Idę. - prostuje się i szybko wychodzę, ale obraz jej nagiej zostaje.
Ściągam koszulkę i rzucam ją na bok. To za dużo. Na dzisiaj za dużo. Naprawdę ma duże piersi. Takie pełne...Jezu.
I chuj. Stanął. Kurwa jebana jego mać. Czeka mnie gorący prysznic. Długi, gorący prysznic. Muszę się rozluźnić. Dziewczyna dość szybko wychodzi. W krótkim białym ręczniku przechodzi obok. Aha, to kara. Za wczoraj.
Przełykam ślinę i ulatniam się do łazienki.
- Tylko, żebym nie musiała ja kończyć za ciebie! - krzyczy za mną.
O tak. Jej usta były cudowne.. Mam przejebane. Tak bardzo chciałbym ją.. Stop! Zatrzymuje swoje myśli bo aż zaczyna boleć tam na dole.
Opieram się o ścianę i zamykam oczy. Elizabeth miesza mi w głowie. Lubi mnie. No super.
Wchodzę do kabiny i puszczam gorący strumień wody. Rozluźniam swoje ciało. Elizabeth wchodzi pod prysznic. Zaskoczony cofam się o krok. Odgarnia swoje brązowe włosy do tylu i kładzie ręce na moją klatkę. Zadbanymi paznokciami przejeżdża aż do pasa. Prawą ręką zaczyna dotykać twardą męskość, a drugą przyciąga mnie za kark chcąc pocałować i...O CZYM JA MYŚLĘ?!
Ugh.. Łapie krótkie i szybkie oddechy. Zamykam oczy i nalewam na dłonie więcej mydła. Gdy wychodzę w pokoju jest cisza. Widzę, że Elizabeth siedzi na łóżku. (Mamy jedno.) Trzyma kieliszek i butelkę szampana.
- Świętujesz? - pytam.
- Tak. Za nasze małżeństwo kochanie moje.
- Coś tam słyszałem. - siadam obok i sam pije z jej kieliszka.
- Możemy zostać tu dwa dni? - pyta, dolewając mi.
- Dlaczego mielibyśmy to zrobić?
- Bo cię oto Proszę.
- Nie jestem aż taka dupa. Bo mnie o to prosisz. Co mnie to obchodzi?
- Obchodzi cię - mówi wolno. - Bo przed sobą mamy jeszcze kilka granic. A ja Proszę tylko o jeden dzień kanikuł. Nie o kłamstwo na rzec łupu. (tł.wakacji)
- Możesz odpoczywać w samochodzie.
- A ja nie chcę odpoczywać. Ja chcę zwiedzić. Chyba mam prawo w podróż poślubną - odstawia alkohol i wsuwa się pod kołdrę w swojej cienkiej koszulce nocnej.
- Mój pan szef by się nie zgodził, a muszę go słuchać. On rządzi, ja tylko prowadzę.
Zabieram jej urządzenie i mrożę dziewczynę wzrokiem.
- Daj mi ją - słyszę w słuchawce.
- Niby po co?
- Po to, żeby oto proszę. Daj mi cholera ją. - warczy zdenerwowany.
- Po co? - pytam spokojnie.
- Bo chcę z nią porozmawiać.
- Nie masz z nią o czym rozmawiać
- Mam. Dalej chcesz się kłócić Harry?
- Masz - podaję dziewczynie telefon.
- Da? - siada na łóżku. - Chciałam....Tylko jeden dzień, da...Nie, ja go lubię...Nie troszkę, nie boję. Ale...da. Mogę ja? Dziękuję. Haraszo. Miłej nocy - rozłącza się.
- Zadowolona?
- Tak - klaszcze w dłonie i uśmiecha się.
- Cieszę się. - Idę do łazienki.
Gdy wracam już śpi, zostawiając mi drugą połówkę łózka. Kładę się, przykrywam i również zasypiam.
zabieram się za czytanie huhu
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na http://thisisnotpossiblebaby.blogspot.com/
Wow @XxxxLTxxxX
OdpowiedzUsuńJak zawsze kolejny rozdział super! ;)
OdpowiedzUsuńObawiałam się, że nie przedostaną się przez granicę, ale Elizabeth dobrze zagrała przed strażnikami.
Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej :)))
♥
OdpowiedzUsuńCuuudeńko!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością!
Buziaki:*
A.
Swietne <33
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial
OdpowiedzUsuńElizabeth rządzi xD czekam na next ♥
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńO Jezu a już myślałam że to pod prysznicem to na serio i ciśnienie 500 *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na taki moment <3
Ściskam
You Belong With Me
super :))
OdpowiedzUsuńCudowny *-* Oni są tak słodcy <3
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
saveyoutonight-louistommo.blogspot.com